piątek, 16 marca 2012

Domowa farbiarnia

Dowodem na to, że wełna zdetronizowała serwetki (czytaj: dzierganie ważniejsze od decu) jest potrzeba eksperymentowania. Oczywiście najchętniej oglądanymi i podziwianymi pracami są wszelkie prace wykonane na drutach (i troszkę na szydełku). Otwieram szeroko oczy i zgrzytam zębami z podziwu i zazdrości patrząc na cudowne chusty i szale estońskie np u Dagi. Doznaniem niemal orgastycznym było ujrzenie wełen ręcznie farbowanych i cieniowanych. Niestety ich ceny znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Może już dziś napiszę list do świętego mikołaja?
Ale przecież osoby zajmujące się szeroko pojęty rękodziełem potrafią zrobić same nie tylko "produkt końcowy" ale potrzebne materiały. Patrzyłam, szperałam, czytała i oglądałam..... następnie zrobiłam nalot na maciupeńki sklepik z farbami, wygrzebałam z szuflady motek beżowej Angory Ram i zrobiłam sobie jesień :)))
Tak właśnie wygląda po farbowaniu moja wełenka - jak stos jesiennych liści - późnojesienny :))
podstawowym błędem było to, że nie związałam warstw motka i tydzień zajmie mi teraz zwinięcie tego w kłębek.
Efekt nie jest powalający ale dla mnie jak na pierwsze farbowanie - zadowalający.
Wiem, że sklepik z farbami w Al. Jerozolimskich na stałe wpisze się w moje zakupowe ulubione miejsca.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz