poniedziałek, 13 lutego 2012

Pewien piątek "nie 13"

Ludziom to trudno dogodzić..........
Jak 13 wypada w poniedziałek to też narzekają:
"no tak, dziś 13 i to poniedziałek!!!"
A wydawało mi się to 13 wypadający w piątek jest symbolem pecha.
Sprowokowana przez wiecznych narzekaczy szukających wymówki, a bo 13, a bo poniedziałek, a bo czarny kot, opowiem Wam o pewnym piątku (gdy największe mrozy szalału w centrum Polski) pełnym niespodziewajek.

Nie jestem elegantką z torebką lecz czterdziestką z plecakiem. Ponieważ mój tobołek codzienny jest za mały na zakupy, które planowałam zrobić wracając z pacy - przepakowała "wszystko?" większego.
Gdy w autobusie chciałam aktywować kartę miejską okazało się, że "wszystko" nie oznacza portfela!!! Cóż - dobrze, że to przystanek od domu. Wróciłam pieszo - bo przecież mogę pechowo trafić na kanara. Wtargałam się na moje cudowne 4 piętro. Tu należy wyjaśnić, że mieszkam w zabytkowej kamienicy - parterowe mieszkania ze względu na wysokość przerobione na 20 poziomowe. Wejście na moje 4 piętro można porównać do wejścia na 5/6 w standardowym bloku.
Otóż wtargałam się na górę tocząc pianę z pyska. Klapnęłam w kuchni spocona. Niestety próba rozpięcia kurtki skończyła się rozerwaniem suwaka. Zaciął się skurczybyk wredny!!!!!
Nie było wyjścia, ubrana w dodatkowy sweter i jesienny płaszczyk pobiegłam już przecież i tak spóźniona do pracy. Nie muszę dodawać, że mój humor był z lekka nadszarpnięty. Na dodatek garderoba sprawiła tylko, ze jesienny płaszczyk przepuszczał mroźne powietrze, ą dodatkowy sweter tylko krępował ruchy. Jednym słowem kaszana. Wpadłam do pracy klnąc pod nosem na myśl o nieprzewidzianych w tej chwili kosztach, bo czy warto reanimować kurtkę, która już w ubiegłym sezonie podlegała wymianie?
Oczywiście podzieliłam się z koleżankami z pokoju swoimi przygodami. Westchnęłam głęboko, pochyliłam się nad klawiaturą i .............. wypadło mi oko.
A dokładniej szkło z oprawki okularów. Dodam oczywiście, że zmianę szkieł też miałam w planach ale z budżet chwilowo nie umożliwia tego wydatku.
I co?
Niby 13 jest pechowy?
A jak mam nazwać to, co przydarzyło mi się pewnego piątkowego przedpołudnia?
Nie jestem zbyt przesądna ale dziewczyny śmiały się ze mnie karząc zabierać komórkę do toalety, bo może się zatrzasnę :)))

Szkoda, że dopadła mnie kumulacja takich nieprzyjemnych wydarzeń, a nie kumulacja w totka.

2 komentarze:

  1. 1. jakbyś mi tego nie opisała wcześniej na żywo, albo jakbym nie znała Twojego 'pecha', który Cię czasami dopada, to bym nie uwierzyła ;))
    2. jak napisałaś o oku wypadniętym, to mi się Czesio z kreskówki 'Włatcy móch' przypomniał :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta - na deser dodam, że w sklepie, który planowałam wykupić (po to był mi potrzebny duży plecak) była tak niemiłosierna kolejka, ze trudno było wejść do środka więc wróciłam do domu. Zakupy zrobiłam następnego dnia.

      To może opowiem jeszcze któregoś dnia jak wysiadałam z pociągu na batmana?

      Usuń