Wczoraj Marta zabrała mnie na wyprzedaż do galerii Greglis.
Po raz drugi miałam okazję zobaczyć w realu jej prace. Nie wszystkie podobają mi się ze względu na styl ale niezaprzeczalnie doceniam pomysłowość i wykonanie.
A wracając do strony handlowej - niestety dopiero dziś dotarło do mnie jakie niespotkane okazje przeszły mi koło nosa. Wiadomo, że decupażystka nie wyjdzie bez łupu z takiego miejsca :)
Kupiłam papier i serwetkę z motylami, a Marta dziwiła się co mnie tak naszło na te motyle.....
Przypomniał mi się mój pierwszy kufer, który ozdobiłam papierowym motywem bluszczu i motyli.
Każda gałązeczka, każdy wąsik są dokładnie wycięte. Wzięło mnie wspomnienia i mam ochotę zrobić coś właśnie z motywem motyli, może ornament, a może jeszcze inny dodatek?
Ciekawa jestem jak wypadnie porównanie, bo przecież kufer powstał dawno temu.
A ja jak wycinałam moje pierwsze motyle motywy, to im 'wzięłam' i urwałam czułki :D I takie łysole były. Potem domalowałam ;)
OdpowiedzUsuńWcięło mi odpowiedź :(
OdpowiedzUsuńJeszcze raz:
serwetkowym biedronkom amputowałam kiedyś czółki i musiałam im domalować protezki. A to jest papier więc było dużo łatwiej no i nie wiedziałam na początku jak sobie ułatwić pracę.
"Protezki" :D :D :D
OdpowiedzUsuńNormalnie się popłakałam ze śmiechu :D :D
Taaak protezki :) rewelacja
OdpowiedzUsuńJa miałam czułki-protezki na myśli. A Wy to nie wiem :D :D :D Zębiska jakieś - jak zwykle coś kręcicie ;) A potem i tak będzie na mnie... jak z tym szlabanem! ;D
OdpowiedzUsuń